David Livingstone, szkocki odkrywca i misjonarz, sądził, że Kongo to górny bieg Nilu albo Nigru. Jednakże przerażające opowieści o kanibalach żyjących gdzieś w głębi lasu powstrzymały nawet nieustraszonego Livingstone’a przed próbami udowodnienia tej teorii i dopiero w latach 1876—87 urodzony w Walii amerykański badacz Henry Morton Stanley dotarł do jej źródeł.
Górny bieg Kongo, znany jako Lualaba, tylko miejscami jest żeglowny. Początkowo rzeka płynie na północ skalistymi wąwozami o stromych ścianach, potem wije się meandrami przez okolone trzcinami bagna i trzęsawiska, po czym wpada do jeziora Kisale, łowiska miejscowych rybaków oraz siedliska czapli. Przelewa się przez nie ok. 166 850 t na sekundę. Za wodospadami Stanley założył osadę, którą nazwał na swoją cześć – Stanleyville. Zanotował, że miejscowi rybacy łowią znaczne ilości ryb za pomocą żerdzi i stożkowych koszy wikliny. Stanleyville to dzisiejsze Kisangani, ruchliwy ośrodek rybacki, przemysłowy i turystyczny, a także końcowy port dla statków transportujących towary w górę rzeki. Za Mbandaką, która leży nieco dalej niż w połowie drogi do Kinszasy, las staje się rzadszy i rzeka nabiera pędu, ruszając w ostatni etap swej podróży do morza. Rozlewa się na szerokość 16 km, a bagna znacznie dalej. Tuż przed Kinszasa. tworzy Rozlewisko Stanleya i Rozlewisko Malebo. Kinszasa, na południowym brzegu Malebo, to rozległe rozlewisko liczące około 340 tys. mieszkańców. Nieco na zachód od Kinszasy Kongo wpływa w swój ostatni odcinek – budzące grozę Wodospady Livingstone’a – i ponownie staje się niezdatna do żeglugi. Wodospady te to szereg katarakt i bystrzyn w głębokim wąwozie w Górach Krystalicznych. Wąwóz kończy się 145 km od morza. Na odcinku 350 km rzeka opada tu o 260 m. Ta ostatnia, przeszkodę w swej długiej podróży nurtem Kongo Stanley nazwał,, zejściem do wodnego piekła”. Dotarcie z Nyangwe do ujścia rzeki zajęło Stanleyowi 9 miesięcy, a po drodze jego wyprawa stoczyła wiele bitew z mieszkańcami nadbrzeżnych wiosek.
W czasie jednej z tych potyczek Stanley usłyszał przed sobą zatrważający huk wodospadu. Jak się okazało, był to pierwszy z siedmiu progów, które na odcinku ok. 90 km obniżają poziom rzeki o 60 m. Ich obejście zajęło wyprawie niemal miesiąc. Stanley nazwał wodospady własnym nazwiskiem, ale dziś znane są, jako Chutes (Wodospady) Boyoma. Namorzynowe zarośla porastające brzegi dolnego biegu Kongo, rzeki, do której po raz pierwszy dotarli portugalscy żeglarze w XV wieku czekają na turystów. www.homesales.pl